Oto kilka z listów Ewy, które zdążyła do nas napisać. Myślę, że znakomicie oddają Jej urok osobisty, emanujące od Niej ciepło i... poczucie humoru. Małgorzata
31 marca 2008 13:07 Witajcie, Kochani!
Proszę mi wybaczyć, że zwracam się
do wszystkich tak familiarnie, ale wytworzyła się na tej "naszej
poczcie" tak ciepła i serdeczna atmosfera, że czuję się naprawdę jak
w rodzinie. A kto wie, czy nawet nie lepiej? Kilka osób znam (?) z
forum IPON, większości nie znam nawet i w ten sposób. Myślę, że w
podobnej sytuacji jest nas co najmniej kilkoro. Nie wiem, jakie
będzie zdanie większości na ten temat, ale w moim przekonaniu nie
byłoby źle, gdybyśmy mogli wiedzieć coś więcej o sobie. Może
przecież być i taka sytuacja, że niektórzy z nas mieszkają blisko
siebie, nie wiedząc nawet o tym. Nasza grupa, która utworzyła się i
rozrasta w tak naturalny, spontaniczny sposób, ma zapewne nie tylko
dla mnie wielkie znaczenie. Naprawdę jesteście dla mnie wielkim
wsparciem, a Wasza walka z postępującą chorobą i mnie jakoś zaraża,
bo znękana ciągłym i nasilającym się bólem, coraz większą słabością
i nieporadnością zaczynam popadać w rozpacz i kompletną rezygnację.
Jedynym moim marzenie coraz częściej bywa, żeby EWA
31 marca 2008 13:40 Cały człowiek
Ja całkiem nie na temat chcę jeszcze
kilka słów napisać. Otóż Tadeuszowi bardzo się podobało moje
określenie, że boli mnie "cały człowiek". Ten cały człowiek pochodzi
jeszcze z mojego dzieciństwa. Kiedy chciałam wytłumaczyć Mamie, że
zmarzłam cała, nie tylko ręce czy nogi, wówczas mówiłam, że zmarzłam
albo że jest mi zimno w "całego człowieka". I tak to określenie
zostało w rodzinnym języku. Nie tylko ja go używam do dziś, ale
również członkowie mojej rodziny. Wydaje mi się, że znakomicie
oddaje istotę rzeczy.
23 czerwca 2008 15:38 Jeszcze o upadkach Chcę jeszcze kilka zdań o upadkach, ale inaczej niż do tej pory. I naprawdę wiem, co mówię, bo przewróciłam się chyba setki razy w dotychczasowym życiu i było coraz gorzej. Może nie przewracałam się tak często, bo piekielnie uważałam, ale za to upadki były okropne w skutkach, łącznie z potłuczonymi okularami, pozdzieraną skórą na całym policzku, wybitymi palcami u prawej dłoni itp. W końcu ortopeda, który nie miał już więcej siły do mnie, powiedział mi, żebym do niego nie przychodziła, dopóki nie zacznę chodzić przynajmniej z jedną kulą. A jeśli tego nie zrobię, to w końcu zabiję się podczas któregoś takiego upadku. Strasznie ciężko mi było zdecydować się na tę kulę, bo wydawało mi się, że dopiero teraz wszyscy będą zwracać na mnie uwagę i że to będzie tak, jakbym sama sobie na czole przylepiła etykietkę "KALEKA". No cóż, stara i głupia! Mąż wywarł na mnie też stosowną presję i sprawiłam sobie kulę. Przestałam się przewracać, zaczęłam chodzić znów pewnie, równo, o niebo mniej utykałam. I przyzwyczaiłam się. Nikt też nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, a jeśli już - było to nacechowane życzliwością, chęcią pomocy. W żadnym razie nie spotkałam się z litością czy niechęcią. Po co o tym piszę? Bo wydaje mi się, że szczególnie dziewczyny z naszej "Trzynastki" mają podobne opory, jakie ja kiedyś miałam. Chodzę z kulą od 8 lat. Od roku nawet z dwiema, ponieważ "wysiadł" mi staw kolanowy lewy. I naprawdę jest mi z tymi kulami łatwiej żyć. Trochę trudniej z dwiema, bo -zwłaszcza przy zakupach - okazuje się, że mam o jedną rękę za mało. Moje Kochane (i Kochani) ,jeśli możecie korzystać z pomocy kul, to naprawdę róbcie to. Będziecie chodzić równiej, ładniej, pewniej i - co najważniejsze! - bezpiecznie. Gorąco wszystkich pozdrawiam. Ewa
23 czerwca 2008 16:25 W sprawie blogu Bardzo dzisiaj "rozwinęłam się" w tej internetowej korespondencji, ale muszę! (...) Nie rozmieniajmy się na drobne, bo to nie przyniesie nikomu żadnych takich pożytków, o jakie NAM chodzi. Bo nam chodzi naprawdę o wzajemne wspomaganie się PPS-owiczów. Dzięki wszystkim po trochu, a zwłaszcza dzięki Rysiowi i Tadziowi nasz klub zrobił bardzo wiele. Doświadczam tego na sobie. Moja obecna choroba raczej nie ma nic wspólnego z PPS, ale Wasza pomoc, Kochani, jest nie do zmierzenia i nie do przecenienia. Jeśli chodzi o zarejestrowanie PPS jako jednostki chorobowej, to chyba już to mamy. Przecież w wielotysięcznym spisie chorób, których leczenie gwarantuje w Polsce NFZ, minister Kopacz zawarła nawet jakąś chorobę australijskich hodowców czarnych krów w kropki bordo. Czy coś w tym guście. Więc PPS tym bardziej powinno tam być ujęte, bo na to ludzie w Polsce cierpią, i to całe setki, jeśli nie tysiące - nikt przecież nie zna liczby osób zmagających się ze skutkami polio. Poza tym mamy w Konstytucji RP zapis, który odczytuje się wprost i o którego realizację za każdym razem - i indywidualnie, i grupowo - trzeba się dopominać. (...) W Konstytucji Państwo Polskie i jego władze, zaklinając się "tak nam dopomóż Bóg", gwarantują nam opiekę, pomoc i leczenie! I nie wywiązują się z tego!!! O wypełnianie nakazów konstytucyjnych powinniśmy walczyć. (...) Powinniśmy raczej posłuchać Wojtka Młynarskiego, który już od dawna wzywa: "Róbmy swoje!" Pozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo serdecznie. Ewa
21 września 2008 21:57 Drodzy Przyjaciele! To już rzeczywiście 6 miesięcy!. Dla mnie to ogromny kawał czasu, bo dla mnie ostatnio czas liczy się już trochę inaczej niż przedtem. To dzięki spotkaniu Was dowiedziałam się o PPS, że na pewno istnieje. Dowiedziałam się też WSZYSTKIEGO o istocie tego zespołu dolegliwości, niemocy i cierpień. I o sposobach złagodzenia skutków PPS, opóźniania tempa jego postępu. Dzięki Wam, Przyjaciele, znalazłam też osoby bezinteresownie przyjazne, życzliwe i serdeczne, których wsparcie miało i ma dla mnie wielkie znaczenie. Znalazłam też bliskie kontakty, nawet kontakt osobisty i przyjaźń z Noemi. Jestem za to wdzięczna Wam, Moi Drodzy, i losowi, który pozwolił mi Was spotkać. Istnienie i działanie naszego Klubu ma znaczenie nie do przecenienia. Bardzo trafnie przedstawił to Tadeusz, nie będę więc powtarzać tego samego. Dziękuję za ciężką pracę, ale jakże potrzebną, Rysiowi, Tadziowi, Małgosi, która stworzyła naszą stronę. Dziękuję Noemi za "kalendarz" i pilnowanie różnych okazji do dobrych życzeń i ciepłych słów. Dziękuję wszystkim, którzy zamieszczają różności cieszące oczy i poczucie humoru - za zdjęcia, za dowcipy, za pokazy slajdów. Przykro mi bardzo, że nie mogę ciągle nic zrobić, nawet najprostszych dla mnie rzeczy, które były (i są nadal) moim zawodem, ale najdrobniejsza infekcja rozkłada mnie kompletnie na długie dni i tygodnie. Muszę wtedy leżeć, a i samopoczucie i nastrój też "leżą" kompletnie. Ciągle jednak mam nadzieję, że jakoś się pozbieram i choć ciut-ciut przysłużę się naszemu Klubowi i naszej stronie. Bardzo dziękuję ,Kochani, że mogę być z Wami. Życzę naszemu Klubowi, żeby istniał i rozwijał się, a nas żeby nadal łączyła przyjaźń. Wszystkim życzę duuuuużo zdrowia i pogody ducha zwłaszcza w jesienne szarugi. Ewa
23 grudnia 2008 23:41 Życzenia Kochana cała Rodzinko! Życzę wszystkim zdrowych, pięknych Świąt, pełnych radości i uśmiechu, wspaniałych prezentów pod pachnącą, mieniącą się światełkami choinką, atmosfery rodzinnego ciepła, a gdy jesteśmy sami w te Święta -uśmiechu przez łzy mimo smutku w sercu. Te Święta są szczególnie piękne, niosą z sobą nową nadzieję ,nowe plany, nową wiarę w dobrą przyszłość. Pamiętajmy, że wokół nas są ludzie dobrzy i życzliwi, tylko trzeba się do nich uśmiechnąć, zagadać, a może przełamać opłatkiem... To będzie tak, jak przełamanie lodów i przynosi naprawdę ocieplenie klimatu "międzyludzkiego". Jeszcze raz - pięknych, szczęśliwych, zdrowych i radosnych Świąt. Ewa
|